Mordercze środeczki
Weterani S-U – Team Spirit 5:5 (13:12)
Mecze ligowe Weteranów zaczynają być do siebie coraz bardziej podobne. Dziura śrubuje wynik, pozostali grają jak wiatr zawieje, mimo nastrojów bojowych i deklarowanej formy wszech czasów. Potyczka z Team Spirit wyglądała podobnie, z jedną małą różnicą – Ruten na prośbę Kapitana wstał z ławy i zagrał tak zwany mecz… o coś. Do ostatniej lotki byliśmy przekonani, że to niepotrzebna brawura ze strony Elego, taniec na krawędzi przepaści, przedwczesny prima aprilisowy żart, zamach na kupony w DLD Mix… różnie można by to nazywać. Ale Ruten wiedział, że Kapitan podejmuje tę sensacyjną personalną decyzję w pełni świadomie i wykorzystał swoją szansę, swoje 5 minut – dokładnie na tyle darterski świat przestał się kręcić i niemożliwe stało się jeszcze bardziej niemożliwe.
Przed meczem atmosfera w drużynie była sielankowa, zdobycie kompletu punktów ligowych było dla nas tak oczywiste jak to, że Koniu swoje następne szafty wymieni najwcześniej przed Euro 2016. Eli poczęstował nas Finezją – przepysznym likierem wysokoprocentowym, co jeszcze bardziej nas rozluźniło, tradycyjnie obgadaliśmy sobie drużynę AK-47, Ciapek opowiedział nam o nowym wyjątkowo awaryjnym bojlerze sąsiadki… nikt nie spodziewał się, że za chwilę rozegra się tragikomedia a część kibiców – także z drużyny gości – osiwieje.
Podsumujmy jeszcze grę Weteranów po 3 meczach ligowych:
Dziura – nadal niezawodna maszynka do nabijania punktów, pisanie o nim już się powoli robi nudne ;) Imponujące statystyki sugerują, że Dziura coś bierze przed każdym meczem, ale niech nie waży się przestać, nawet jeśli to szkodzi na zęby a nawet wywołuje luki w pamięci ;)
Ciapek – od początku sezonu twierdzi, że jest w życiowej formie, a skoro tak twierdzi, to nikt nie ma co do tego wątpliwości :) Co prawda na 6 rozegranych w lidze singli tylko jedna wygrana, ratuje się jednak sukcesami w grze deblowej, w każdym meczu konsekwentnie wożąc się na plecach Dziury i to na oklep.
Wilczek – jak sam zadeklarował przed sezonem – dołączył do drużyny, żeby pomóc nam w niechcianym awansie do wyższej ligi. Po jego pierwszym występie przeciwko drużynie z Biskupic wszyscy byli przekonani, że Wilczek po prostu wolno się rozkręca, ale kiedy Kapitan ogłosił, że nie zwolni nowego nabytku Weteranów z wyjściowego składu, dopóki ten się nie odblokuje, na ławie rezerwowych zaczęto podejrzewać, że Wilczek specjalnie udaje słabą formę, żeby jak najwięcej grać. Chłopak jest jednak naiwny – Ruten stosował tę taktykę przez ostatnie 7 lat i w wyjściowym składzie wystąpił może ze 2 razy i to tylko dlatego, że raz nie było innej alternatywy (Elwis nie dojechał na mecz) a za drugim razem Ruten miał urodziny i Eli wpuścił go do składu z litości.
Koniu – jego gra szału nie robi, ale odkąd Wilczek wyparł go z roli naczelnego blokującego Elego w deblu, można zauważyć większe niż w poprzednich sezonach zaangażowanie i to się naprawdę ceni. Koniu zaczął się chyba starać, na mecze dojeżdża już z 10-minutowym zapasem czasu, a wymiana (na oczach wszystkich – czy to było zaplanowane?) szaftów na nowe po 3 latach to dla wszystkich sygnał, że Koniu myśli o sporcie poważnie i że mu naprawdę zależy, żeby wrócić do łask Kapitana.
Ruten – jak na razie rewelacja sezonu. 100% wygranych singli i tylko jeden przegrany leg, , najwyższa średnia w statystykach 2 ligi, 66,6% wygranych w grze o środki, HF 2, HF 4… można by tak wymieniać bez końca. Każdy selekcjoner marzy o takim rezerwowym!
Eli – 80% wygranych singli, całkiem solidnie, jednak skuteczność w grze deblowej 0%. Nieudany balet z Koniem w Murowanej i konsekwentne eksperymenty z Wilczkiem wydają się psuć naszemu Kapitanowi tak zwany pijar. Jednak obietnica częstowania swych zuchów flaszką czegoś mocniejszego przed każdym meczem ligowym całkowicie zmywa z niego cień podejrzeń, jakoby miał chwilowy kryzys formy. Jeszcze kilka debli w parze z Wilczkiem lub Koniem i akcje Polmosu S.A. pójdą w górę niczym bomba przed wyścigiem na Służewcu.
Ciekawostka:
- Ponieważ na meczu zjawili się wszyscy z obecnego składu, skorzystaliśmy z okazji, aby dokonać przymiarki nowych uniformów, jakimi wkrótce przyozdobimy nasze wysportowane ciała. Udało się ustalić, kto nosi jaki rozmiar, choć nie bez kontrowersji. Dziura na wniosek Sekretarza przymierzył koszulkę XXL i przez chwilę był zdziwiony, że leży na nim jak ulał, ale przełknął ślinę i pogodził się z faktem. Tymczasem Koniu uparł się, że wygląda świetnie w rozmiarze L, brak lustra w pobliżu i podświadoma chęć powrotu do licealnych lat (kiedy jeszcze nie posiadał kuponów rabatowych do Maka) wzmagały w nim przekonanie, że eLka spełniająca rolę gorsetu i sięgająca mu do pępka na pewno spodoba się Anecie. Po długiej dyskusji z Elim i Rutenem oraz po telefonie do psychologa Koniu zgodził się w końcu na rozmiar XL pod warunkiem, że nie będzie o tym nigdy wzmianki na stronie internetowej.